sobota, 3 stycznia 2009

The White Lies

Dopiero 3 stycznia, a ja już czuję, że to będzie dobry rok dla muzyki. Zapowiada się kilka ciekawych płyt zespołów o już pewnej pozycji na rynku - na przykład pierwsza z wielkich płyt tego roku "Tonight" Franza Ferdinanda; a później pojawi się wreszcie nowa płyta U2, kto wie czy Coldplay nie zaskoczy nas czymś nowym jeszcze w tym roku, podobno mają już sporo materiału na nową płytę (tylko, że jeśli ten materiał jest tak szybko to najprawdopodbniej będzie bardzo podobny do tego, który słyszeliśmy na "Viva la Vida"); aa, i jeszcze Kasabian. Ale na razie debiutanci. W minionym już roku jedne z najlepszych płyt jakie się ukazały należały do zespołów, które dopiero debiutowały. Pozwala to bardzo dobrze rokować na nowe czasy. Bo tak, w USA na przykład MGMT wydają swój pierwszy album, który generalnie spotkał się z samymi ochami i achami, a w Wielkiej Brytanii Glasvegas swoją płytę pod takim samym tytułem zmieniają w muzyce na Wyspach więcej niż się początkowo wydawało. Album Glasvegas przypomniał trochę o shoegazie, o zimnych riffach i o takim nieco melodyjnym, mrocznym graniu. Długo nie musieliśmy czekać na kolejne tego typu uderzenie muzyczne. Już 19 stycznia ukaże się debiutancka płyta genialnie zapowiadającego się zespołu The White Lies. Sieć sklepów HMV umieściła ich w swojej dziesiątce najlepiej zapowiadających się młodych zespołów. I może nie warto byłoby się przejmować zestawieniem sklepu muzycznego, gdyby nie to, że ta sama sieć już wcześniej przewidziała sukces takich wykonawców jak Arctic Monkeys, Franz Ferdinand czy Duffy.
Prawdę mówiąc The White Lies nie są może zespołem tak genialnym, jak chciano byśmy wierzyli, ale już na starcie mają coś, co jest cholernie ważne - wsparcie mediów. Zachwycają się nimi NME, "Q" oraz BBC. Niewiele zespołów na starcie może liczyć na takie medialne uznanie.
Jak grają? Trochę jak Glasvegas, trochę jak Editors, którzy z kolei brzmi jak Interpol. Do tego wszystkiego zaś, na przykład w singlu "To Lose My Life", można doszukać się ducha Depeche Mode.
Chłopaki z zespołu są bardzo młode. Bardzo. Czyżby powtarzała się sytuacja z Arctic Monkeys, w którym w momencie debiutu średnia wieku niewiele przekraczała osiemnaście lat? Prawdę mówiąc, nie miałbym nic przeciwko. W końcu tylko pozostaje się cieszyć, że tak wiele dobrej muzyki tworzonej jest przez tak młodych ludzi. Ludzi, od ktorych stare gwiazdeczki mogłyby się tylko uczyć.
Na tym może skończmy dziś. Więcej opinii po premierze płyty. Nie ma co w ciemno okrzykiwać ich zespołem wcielącym w życia hasła nowej rewolucji muzycznej.

Brak komentarzy: