poniedziałek, 30 marca 2009

Dokopać Wojewódzkiemu

Nasz lokalny mistrz wzbudzania kontrowersji i tworzenia zamieszania wokół własnej osoby, znów znalazł się w centrum zainteresowania. Tym razem w związku z procesem sądowym, który został wytoczony przeciwko niemu. O co poszło? Wersje oczywiście są dwie. W każdym razie najpierw przeczytałem, że Wojewódzki zdemolował samochód powoda. Jakoś mało prawdopodobne to mi się wydało, więc poszukałem kolejnych informacji. Bardzo szybko okazało się, że nie chodziło o żadne zdemolowanie tylko o wybicie szyby. A i to wielce prawdopodobne, że jest przesadzone, gdyż być może prawdą jest to, że Wojewódzki uderzył tylko ręką w tę szybę w wyniku czego, ta popękała. I tyle. Dlaczego zrobił coś takiego? Wg Wojewódzkiego został sprowokowany do tego zachowaniem "pokrzywdzonego", który najpierw miał mu pokazać pewien palec, a później zabarykadować się w samochodzie i nie reagować na próby nawiązania kontaktu z nim. Cóż, jak było naprawdę pewnie rozstrzygnie sąd, jeśli wcześniej nie dojdzie do jakiejś ugody czy umorzenia śledztwa. Co do umorzenia, to już prokuratura proponowała coś takiego, ale powód wielce uparty robił wszystko co możliwe, by sprawa trafiła na wokandę sądową. A potem się dziwimy, że postępowanie sądowe trwa tak długo, skoro sądy zarzucane są takimi kretyńskimi sprawami.
Wojewódzkiemu - nawet gdyby zapadł wyrok nie przychylny dla niego - nic wielkiego nie grozi. Grzywna i teoretycznie prace społeczne, ale bądźmy poważni. W każdym razie teraz dochodzimy do clue. Skarżący zwietrzył w całej sprawie interes dla siebie i postanowił z Wojewódzkiego wycisnąć tyle kasy, ile tylko się da. Czyli między innymi 2,5 tysiąca za wymianę szyby (uhm, rozumiem, że droższych nie było) i teraz najlepsze - 10 tysięcy złotych za "krzywdy moralne". Za co? Tak to jest, jak ludzie się naoglądają amerykańskich filmów, albo naczytają na necie o tym, jakie to wielkie odszkodowania przyznały tamtejsze sądy osobom, które oparzyły się na przykład kawą w wielkiej sieci restauracji czy coś w tym stylu. Tylko, że my jesteśmy w Polsce i jak na razie mamy trochę inny system prawny.
W ogóle cała sprawa jest bezsensowna. Powinna się była skończyć jakąś ugodą i niechby już Wojewódzki zapłacił po prostu za wybitą szybę, ale nie przesadzajmy z jakimiś "krzywdami moralnymi" (pewnie będzie powoływanie się na naruszenie dóbr osobistych z art.23 K.C., ale obstawiam, że Wojewódzkiego stać na tyle dobrego adwokata, że szybko to storpeduje), bo z moralnością niewiele mają one wspólnego. Oczywistym bowiem wydaje się to, że w momencie, gdy ktoś zwietrzył, że można trochę ugrać na tej sprawie, to postanowił wycisnąć z Wojewódzkiego tyle kasy, ile się da. Nie za fajne to. Najgorsze, że sądy dopuszczają takie sprawy. Trochę szacunku dla prawa i jakichś tam zasad, które podobno mają być przestrzegane. No.

Muzycznie pozostajemy dziś w radosnych brzmieniach. Tym razem The Days w singlowym nagraniu "No Ties". Piękna zżynka z The Hoosiers, ale co tam.

Że wiosna?

Jakoś już tak brak sił, by pisać jeszcze na blogu ostatnio u mnie. A wszystko przez dość intensywne udzielanie się poletku recenzji filmowych. Ale cóż, wiosna coraz wyraźniej dobija się przez zachmurzone niebo, więc nie można pozwolić, by i na tym blogu nie została przywitana wpisem, jakże radosnym oczywiście.
Jeśli chodzi o muzyczne spojrzenie na wiosnę, to mam nadzieję, że wreszcie pojawią się jakieś nowe dobre płyty, bo naprawdę od czasu styczniowych megapremier nic wartego uwagi się nie wydarzyło. Oczywiście świadomie pomijam tutaj kolejną płytę U2, która po zakatowaniu w stacjach radiowych nie skłoniła mnie do tego, bym się jej bliżej przyjrzał. Więc nadal na mojej playliście królują White Lies, Franz Ferdinand i White Lies. Swoją drogą ten ostatni zespół dopiero niedawno oficjalnie został wydany w Polsce. W edycji "polska cena", wcześniej bowiem oczywiście można było sobie kupić tę płytkę tylko w oryginalnej cenie, która rzeczywiście mogła stanowić cenę nieco zaporową.
Pamiętacie sprawę Krzysztofa Skowrońskiego? Okazało się, że sprawa nie jest taka jednoznaczna, jak można byłoby sądzić jeszcze jakiś czas temu. Zostały postawione mu zarzuty przestępstwa na tle finansowym. Ale jak dobrze wiadomo, dopóki mu się czegoś konkretnego nie udowodni jest winny. A pomijając aspekt ewentualnych przkrętów i tak podtrzymuję swoją opinię, że zrobił naprawdę cholernie dużo dobrego dla Trójki. Choć jak na przykład rozmawiałem ze znajomym, to usłyszałem - obok zuważenia plusów Skowrońskiego - że zrobił jedną złą rzecz - pozwolił odejść Niedźwiedzkiemu do innego radia. Cóż, mnie to aż tak strasznie nie zabolało, ale może dla tego, że jestem młodszym słuchaczem i dla mnie ważniejszymi dziennikarzami są na przykład Stelmach czy Metz.
Kolejna sprawa. Jeśli tylko przechodziliście dziś koło jakiegokolwiek kiosku, to musiały się wam rzucić w oczy pełne jady komentarze pod adresem Benhackera. Dopiero co pisałem o tego typu zachowaniach w poprzednim wpisie. Jak widać nic się nie zmienia. Odnośnie trenera naszej reprezentacji, to mam wrażenie, że po prostu niektózy ludzie czują się lepiej, gdy mogą po kimś jechać. Najlepiej byłoby, gdyby teraz zrezygnował, gdyby można było go do końca zjechać, oczernić, poużywać sobie po nim. Następnie można byłoby zacząć krytykować wybór nowego selekcjonera. Później, wybór składu reprezentacji. No i wreszcie za jakiś czas można byłoby pisać o tym, jaki to jest beznadziejny i że powinien jak najszybciej zrezygnować. A to Polska właśnie.
Żeby jednak nie było takie pesymistycznego narzekania, to zakończmy wpis jakąś pozytywną melodią. Wszystko po to, by wejść jakoś lepiej w wiosnę, by ta faktycznie przyniosła coś nowego. Więc "Summer wine" Ville'a Valo i zjawiskowej Natalii Avelon, która jest Polką tak swoją drogą. Aż się zdziwiłem, że ta piosenka ma już dwa lata. Strasznie szybko ten czas mija... a utwór wciąż tak samo przyjemny. Szczególnie w połączeniu z pięknym teledyskiem.

poniedziałek, 9 marca 2009

Polskie piekiełko nienawiści

Jak zapewne doskonale już o tym wiedzą wszyscy sympatycy radiowej Trójki, Krzysztof Skowroński został odwołany ze stanowiska szefa tej rozgłośni. Nie chcę skupiać się tutaj na tym, że szkoda, że decyzja była głupia, że idiotyczna, że bezsensowna - ale warto jednak podkreślić, że taka była. Trójka bowiem ostatnimi czasy miała najlepsze wyniki słuchalności. Poza tym, to dzięki Skowrońskiemu Trójce został przywrócony styl, za jakim wiele osób tęskniło w okresie "radości słuchania". A jakby tego było mało, to za jego szefowania wystartowało kilka nowych, bardzo ciekawych audycji - Myśliwiecka 3/5/7, Offensywa, Zjednoczone Królestwo czy audycja rodziny Waglewskich. Nie chcę jednak skupiać się na tym, jak zaznaczyłem. Dziś zerknąłem na komentarze pod informacją o tym, że z Trójki odszedł kolejny redaktor solidaryzując się z Krzysztofem Skowrońskim. Co takiego zaszokowało mnie w tych komentarzach? Ilość jadu i nienawiści jaką niektórzy wkładają w swoje wypowiedzi. Skąd w ludziach tyle nienawiści, tyle agresji? Czy ludziom naprawdę lepiej, gdy objeżdżają drugiego? Co to ma być? Czy tak źle jest z Polakami? Niedobrze się robi, gdy czyta się takie komentarze. Człowiek może doznać jakiegoś szoku cywilizacyjnego, patrząc na to, że ludzie są w stanie ubierać swoje zdania w tak zatrważającą ilość kretyńskiego jadu. Przykłady? Choćby zarzucanie Skowrońskiemu skatolicyzowania Trójki. Że co? Niby w którym miejscu? Skowroński mimo tego, że pochodził z nominacji pisowskiej zachowywał naprawdę duży obiektywizm i zawsze starał się prezentować głosy ludzi z różnych opcji politycznych - od skrajnej lewicy, po skrajną prawicę. Następnie, przypisywanie mu pełnej winy za odejście Niedźwieckiego z Trójki. Nie zgadzam się z tym zupełnie. Moim zdaniem to pan Niedźwiecki coraz mniej fajnie się czuł w Trójce, bo zatrzymał się na pewnym etapie i tego samego oczekiwał od reszty radia. Sorry.
A już prawdziwa eksplozja jadu nastąpiła, gdy dyskusja zeszła na temat Agnieszki Szydłowskiej - jednej z najlepszych dziennikarek muzycznych w tym kraju. Że co? Że przesadzam? Może. Ale bardziej na pewno przesadzają ci, którzy piszą, że nikt jej nie lubi, nikt jej słuchać nie można. Wkurzyło mnie już tutaj od razu to, ze ktoś przypisuje sobie prawo do tego, by wyrażać swoje zdanie w imieniu wszystkich. Niby jakim prawem? Kto mu udzielił takiego pozwolenia? Facet, jeśli chcesz wyrażać swoje zdanie, to rób to tylko i wyłącznie w swoim imieniu, a nie narzucaj swojego zdania i nie przypisuj swoich opinii innym osobom. A jeśli komuś brak takiej odrobiny odwagi, by mówić we własnym imieniu, to nie lepiej nic nie mówi i nie przypisuje swoich chorych poglądów wszystkim ludziom.
O tej nienawiści pisał ostatnio Tomasz Lis w książce "My, naród". Niestety, nic się nie zmienia. Ludzie ciągle dowartościowują się gnojąc innych, wyżywając się bezkarnie w Internecie czując się zupełnie anonimowym. Malutcy ludzie leczą swoje kompleksy infantylną krytyką osób, którym często do pięt nie dorastają. Na szczęście życzliwość nie umarła zupełnie. Ciągle wierzę, że te komentarze piszą głównie głupie dzieciaki. Oby.

A słuchamy The Pains Of Being Pure At Heart, nowojorskiej kapeli, w której wyraźnie słychać shoegazowe wpływy, a wszystko w bardzo miłej popowej stylistyce. Utwór nosi tytuł "Everything With You":