środa, 14 stycznia 2009

Powstali z popiołów...

Oczywiście mowa o White Lies, najbardziej hype'owanym zespole w Wielkiej Brytanii. Zespół wcześniej istniał pod nazwą A Fear Of Flying, ale nic spektakularnego nie osiągnął, więc chłopaki postanowiły zmienić nazwę i potem już jakoś poszło. Nawet nie jakoś. Tylko bardzo dobrze! O czym pisałem już wcześniej - uznanie mediów, wsparcie i już w najbliższy poniedziałek do sprzedaży trafia ich debiutancka płyta, która jest bardzo, bardzo dobra. Ze strony marketingowej jeszcze, w najnowszym Q na całej drugiej stronie jest ogromna reklama ich płyty, a NME w dżinglu reklamującym swoją stację radiową wykorzystał fragment ich piosenki.
Ich płyta jest świetnie wypromowanym towarem medialnym. Czy jest w tym jednak coś, co obroni się samo bez medialnego szumu? Zdecydowanie tak. Szczególnie, że płyta nie zawierając praktycznie niczego oryginalnego, łączy w sobie najlepsze brzmienia z kilku różnych, niezwykle popularnych obecnie zespołów, co pozwala jej udawać oryginalne brzmienie wpisujące się w to, co najlepsze w indie, więc te podobne do innych zespołów brzmienia najzwyczajniej w świecie przypadają do gustu - trochę tu bowiem Editorsów i Interpolu (szczególnie mam na myśli wokal), trochę The Killersów i Franza Ferdinanda (taneczność muzyki o ogólna melodyczność), a do tego troszeczkę Depeche Mode (kilka zabiegów brzmieniowych).
Zdecydowanie najlepszymi utworami na płycie są tytułowe "To Loose My Life", "E.S.T.", "Farewell to the Fairground", oraz "Unfinished Business". Dobre, ale nieco odstające jak dla mnie od tych utworów jest również singlowe "Death".
Generalnie cała płyta trzyma dobry poziom i nie możemy wskazać utworu, który odstawałby jakoś strasznie od reszty. Ciekawym zabiegiem jest wykorzystanie w dwóch utworach orkiestry symfonicznej. Nadaje to tym utworom pewnego przestrzennego brzmienia, które idealnie wpisuje się w nieco epicko-poetyckie teksty.
White Lies nawet jeśli nie będzie okrzyknięte najlepszym zespołem 2009 roku, to i tak uważam, że warto posłuchać, bo to po prostu dobra, melodyjna muzyka, z ciekawymi brzmieniami i całkiem niebanalnymi teksami - oczywiście jeśli za takie przyjmiemy te o nieszczęśliwym życiu, miłości, czymś utraconym i tak dalej.

White Lies - "E.S.T.":

Brak komentarzy: