środa, 30 kwietnia 2008

W obronie mediów publicznych

Platforma Obywatelska już od dłuższego czasu prowadzi ostrą agitację wymierzoną swym ostrzem w podporządkowanie, uzależnienie od pewnych instytucji i pozbawienie niezależnych wpływów finansowych w postaci opłat z abonamentu media publiczne. Wypowiedzi polityków PO sprawiły, że wpływy z abonamentu w pierwszym kwartale zmniejszyły się o 14 mln, a warto zauważyć, że w tamtym roku odnotowany był pewien wzrost wpływów z abonamentu i wynosił on około 15 mln złotych. Czyli po tym spadku media publiczne wróciły praktycznie do punktu wyjścia.
Chciałbym na początku zaznaczyć wyraźnie jedną rzecz - to są media publiczne, nie partyjne, nie polityczne. A to się chyba ostatnio pewnym osobom myli i miesza. Nie może być tak, że każda partia po wyborach wyciąga łapy w kierunku mediów publicznych i próbuje się tam obstawić swoimi ludźmi. To są media publiczne, czyli media obywatelskie, na których prezentowany powinien być możliwie szeroki zakres poglądów politycznych - różnych, nie tylko aktualnie rządzącej partii. A na razie tak nie jest. Chociaż na plus Platformie trzeba zapisać to, że nie wyrzuciła na przykład prezesa Trójki, który mimo faktu, że został mianowany przez PiS jest bardzo dobrym dziennikarzem i menadżerem zarządzającym Trójką. Krzysztof Skowroński przywrócił Trójce dawne brzmienie i dawną jakość, która w okresach "radości słuchania", była mocno zachwiana. Wszystko wzięło się stąd, że pewnym środowiskom w ówczesnym czasie bardzo zależało na tym, by Trójka była samowystarczalna i gotowa do ewentualnej prywatyzacji. Jaki był tego efekt, każdy pamięta. Po trójkowej antenie pałętały się jakieś badziewia zakrawające już na miernotę muzyczną spod znaku Zetki czy RMFu. Na dobrym poziomie stały tylko audycje stricte muzyczne - choćby "3maj z nami" Piotrka Stelmacha, która niczym światełko w tunelu dawało znak fanom radia, że przyjdą znów dobre czasy. No i przyszły. Więc nie pozwólmy, by znów odeszły, bo jakimś politycznym pajacom zachciewa się pozbawiać media publiczne wpływów z abonamentu, który pozwala im tworzyć i nadawać audycje na tak wysokim poziomie, diametralnie odmiennym od tego znanego z rozgłośni komercyjnych.
Nie rozumiem dlaczego politycy nie mogą tego zrozumieć. Cholera, media publiczne, to media, które powinny być finansowane przez obywateli, a państwo, rząd, ministrowie, powinni trzymać swoje łapy jak najdalej od niego. Media publiczne mają zapewniać pluralizm, gwarantować swobodę i wolność słowa, oferować rozrywkę na wysokim poziomie, być drogowskazem kulturalnym. A bez wpływów z abonamentu bardzo dobrze wiemy, że nie jest to możliwe. Inaczej mówiąc: politycy - ręce precz od mediów publicznych.
Dlaczego politycy nie potrafią słuchać? Czemu są obojętni na apele prezesów mediów publicznych, prezesów telewizji komerycjnych (TVN, Polsat), którzy biją na alarm, że zniesienie abonamentu, to najgorszy z możliwych pomysłów?
Rozwiązanie? Kiedyś pisałem, że można byłoby oddzielić abonament radiowy od telewizyjnego. Do tego dodałbym kolejny postulat, zasugerowany tym razem przez pana Olejniczaka z SLD, który zaproponował, że wpłaty abonamentowe mogłyby być odliczane od podatku. Jak dla mnie świetny pomysł. Oby więcej takich idei, a jak najmniej chorych planów realizujących zawłaszczeniowe ambicje pewnych osób.

I akcent muzyczny na dziś: Biffy Clyro - Who's Gotta Match. Kawałek pochodzi z płyty "Puzzle".

Brak komentarzy: