sobota, 17 maja 2008

Scarlett, wyjdziesz za mnie?


Fajny film widziałem. Wyspę. Zanim jednak o tym, o czym był, kilka słów o odtwórczyni głównej roli. Zabójczo pięknej. Obdarzonej wszelkimi możliwymi talentami. No i jeszcze ten głos. Seksowanie zachrypnięty. Wszyscy już chyba domyślili się o kim mówię. Jeśli nie, to spieszę z informacją - Scarlett Johansson. Jest to aktorka, o której Robert Redford, w trakcie kręcenia "Zakliczna koni", powiedział, że nigdy nie widział tak emocjonalnie dojrzałej trzynastolatki. I w zasadzie to zdanie bardzo dobrze ją charakteryzuje. Scarlett, podejmuje się ról, czy w ogóle wyzwań, które zdają się być trochę ponad jej wiek. Przecież ta dziewczyna ma dopiero 23 lata, a angażuje się w rzeczy, których nie podołałyby o wiele bardziej doświadczone artystki. Choćby rola w "Czarne Dali". Jasne, część, krytyków po prostu ją zjechała za ten występ, uznając ją za najgorszy możliwy wybór do tej roli. Nie wiele lepiej ocenił ją za ten film, mój redakcyjny kolega z Elkandera, którego recenzję możecie przeczytać tutaj. Ja jednak nie zgadzam się z tym do końca. Ok, może i Scarlett nie czuła tutaj do końca klimatu, ale według mnie dała radę i potwierdziła swój ogromny talent. Poza tym Scarlett, to nie tylko świetna aktorka, to także osoba, która angażuje się w takie przedsięwzięcia, jak wszelkie akcje charytatywne, a ostatnio brała także udział w kampanii wyborczej Baracka Obamy. Ale tego wszystkiego jeszcze było za mało Scarlett. Postanowiła, że chce śpiewać. Nagrała płytę z coverami Toma Waitsa. I kurcze, brzmi to dobrze. Ale nic w sumie dziwnego, do prac nad płytą została zaangażowana śmietanka nowojorskiej sceny muzycznej. Efekt nie mógł być po prostu inny.
A teraz o filmie. Oczywiście już będzie tylko w kilku słowach, bo tak to już ze mną jest. Dać mi taką Scarlett, to cała reszta zejdzie na dalszy plan. Generalnie "Wyspa" oparta była na ciekawej koncepcji, w której początkowo myślimy, że mamy do czynienia z jakimś podporządkowanym społeczeństwem, w którym wszystko jest kontrolowane. Smaczku dodaje, rzekoma katastrofa ekologiczna, która miała miejsce poza tajemniczym ośrodkiem. Do tego dochodzi motyw tajemniczej wyspy - jedynego miejsca na świecie, które rzekomo nie zostało skażone. Jak się okaże, nie wszystko wygląda tak, jak jest to wpajane mieszkańcom ośrodka. Nic nie jest takie, jak im się wmawia. Wszystko jest tylko iluzją. Ale nie chcę zdradzać więcej, bo być może, ktoś zechce obejrzeć ten film, więc nie chcę psuć przyjemności z niespodzianki jaką zaserwowali autorzy filmu.
"Wyspa" porusza także bardzo interesujący i niezwykle kontrowersyjny problem, jakim jest klonowanie ludzkich organizmów. Jest to na pewno kwestia złożona, której nie możemy jednoznacznie rozpatrzyć. Bo z jednej strony oczywiście pomaga to w leczeniu ludzi, może zepchnąć śmierć na dalszy plan, możemy poczuć się panem naszego życia. I to jest świetne. Mi się podoba. Tylko jakim kosztem. Czy takie eksperymenty nie wymkną się spod kontroli? Czy sklonowane osoby nie okażą się wrażliwymi istotami, które również czują, kochają i pragną żyć? Czy będziemy w stanie traktować je tylko jako produkty służące do zaspokajania naszych egoistycznych potrzeb? Trudno odpowiedzieć, prawda? No właśnie...

Skoro tyle pisałem o Scarlett, to na zakończenie Scarlett raz jeszcze. Tym razem śpiewająca i wykonująca utwór Falling Down:

Brak komentarzy: