sobota, 5 lipca 2008

Opener kontra... no właśnie co?

Chciałem skonfrontować Opener z jakimś innym polskim festiwalem, ale nie wiem czy to w ogóle możliwe. Woodstock? No proszę was. Co roku to samo. Offestival - no tu już bardziej, z tym, że mysłowicki festiwal nie dysponuje takim budżetem jak impreza Heinekena i przez to wszystko w Parku Słupna jest robione w ogromnym pomniejszeniu. Już nawet nie będę porównywał Openera do jakiś sopockich czy innych festiwali. Chociaż do organizatorów festiwalu TopTrendy można mieć pretensje. Bawią się w coś takiego jak debiuty, to mogliby się postarać. Tak komercyjny festiwal ma szansę wypromować młode zespoły. Dobre zespoły. Patrząc na listę wykonawców, jacy zostali zaproszeni zastanawiam się czy to żart, głupota, a może kpina z ludzi. Nazywanie Manchestera jednym z najlepszych polskich zespołów rockowych młodego pokolenia, jeszcze - o zgrozo - podchodzących zdaniem autorów pod polskie indie inspirowane brit-popem, to już może przyprawić o palpitację serca. No bez jaj. Ten zespół nie ma nic do pokazania. Nic! Żenujący wokal, słabiutkie teksty. W taki sposób neguje się osiągnięcia naszej rodzimej sceny indie. Cholera! Mamy Rentona, mamy Muchy, Cool Kids of Death, Hatifnats, NeLL, The Car is On Fire, Kombajn do Zbierania Kur po Wioskach. Kurcze, mamy masę dobrych zespołów, a tu się ludziom puszcza takiego gniota. Chociaż jak tak na spokojnie się zastanowić, to przecież większość z tych świetnych zespołów prawie w tym samym czasie występuję dla ponad pięćdziesięciu tysięcy ludzi. Grają tam, gdzie organizatorzy potrafią ich docenić, uznać. Muchy rozpoczynały wczoraj festiwal Open'er. I to nie na jakiejś bocznej scenie, tylko na głównej! Cool Kids of Death zaś wystąpią dzisiaj również obok największych gwiazd światowego formatu. Na jednej scenie z Interpolem. Wątpię, by jakikolwiek inny polski zespół był tak doceniony. Ach, co do TopTrendów jeszcze. To widzę, że nadal niektórzy lubią się bawić w towarzystwo wzajemnej adoracji. Ja rozumiem, że Nosowska i Hey to klasa sama w sobie, ale nie oszukujmy się, w tym kraju poza nimi są jeszcze inni. Dajmy im szansę. Nudne się to robi. A naiwnie myślałem, że nie powtórzy się historia z ostatniej gali Fryderyków.
I jeszcze jedna sprawa, która mnie zdenerwowała. Kto przyznał patronat nad Open'erem telewizyjnej dwójce? No pytam się kto? Co to ma w ogóle być? W ciągu dnia kilka pięciominutowych wejść na festiwal i późną nocą tak na oko dwudziestominutowa "relacja"? To ma być patronat? Dla porównania - w radiowej Trójce jest około piętnastu godzin (tak! godzin!) relacji na żywo z festiwalu, poza tym non stop grana jest tam taka muzyka, jaką można usłyszeć na festiwalu. I to nie tylko w ten weekend. W Trójce tak gra się zawsze.
A liczyłem, że coś się ruszy w tym naszym światku muzycznym. No i w sumie się rusza, się dzieje. Tylko to, co dobre, hamowane jest przez jakichś kolesi, którzy wszędzie próbują wepchnąć swoich ludzi i dla których nie liczy się to, czy muzyka jest dobra czy zła, tylko to, czy uda się na niej zarobić odpowiednio dużo kasy. A podobno sztuka może być niedoceniana tylko przez ignorantów. Jak widać, niestety, jeszcze dość sporo takich ignorantów się tu i tam pałęta.
Zostawmy ich jednak w spokoju. My skupmy się na dobrej muzyce i cieszmy się, że są jeszcze ludzie tacy jak Agnieszka Szydłowska, Piotr Stelmach czy Artur Rojek, dla których muzyka jest czymś ważnym i robią wiele dobrego dla wypromowania nowej jakości w polskiej muzyce. A jeśli nowa jakość to posłuchajcie Hatifnats i ich kawałka "Waking in the dark", który trafił na trójkowy singiel "Uważaj kochanie". Bardzo ciekawy wokal, interesujące brzmienie. Tak się gra w Polsce indie i post-rocka!

Brak komentarzy: