poniedziałek, 7 lipca 2008

Kradzież nieprzerwana

Od lat trwa i nasila się kradzież. Nieprzerwana. Permanentna. Niby coś tam się robi, jakoś próbuje się z tym walczyć, tylko dlaczego mam wrażenie, że wszystkie te działania są bardzo prowizoryczne? Dlaczego niby się walczy z piractwem, a nie dzieje się tak naprawdę nic?
Cały czas zastanawia mnie jakim sposobem funkcjonuje na przykład coś takiego jak Rapid. Chyba nikt nie jest na tyle naiwny, by zakładać, że wszystkie pliki, którymi wymieniają się internauci tam są ich własnością, mają do nich pełne prawa autorskie i mogą nimi swobodnie dysponować?
Skąd u nas takie idiotyczne przyzwolenie na kradzież muzyki? Dlaczego nie widzimy w tym nic złego? Dlaczego zamiast wyjść do sklepu i kupić CD kradniemy je z internetu? Skąd ta maniera, przyzwyczajenie i zwyczaj? Nie mówię tu oczywiście tylko o tym, że to Polacy kradną i nikt więcej. Naiwny nie jestem. Tylko jakoś nie mogę nie zauważać tego, że pomimo oczywistego faktu istnienia piractwa w innych krajach sprzedaż oryginalnych płyt wygląda tam zupełnie inaczej niż u nas. Tam, płyty sprzedają się w nakładach, a u nas podniecamy się, gdy jakiemuś wykonawcy uda się sprzedać 10 tysięcy płyt w ponad 30 milionowym kraju. No naprawdę wyczyn. I nie chodzi tutaj nawet o jakąś kulturę muzyczną, bo nie jest z nią wcale tak źle w naszym kraju. Widzimy przecież potem masę ludzi, którzy potrafią się bawić przy muzyce Much na przykład, znają teksty. Tylko, że znać teksty i piosenki oficjalnie powinno kilka tysięcy ludzi - Muchy i tak miały szczęście. Jak na alternatywny zespół sprzedać blisko 10 tysięcy płyt w naszym kraju, to naprawdę sukces. W każdym razie, czy nie jest dziwnym, że zespół ma pewnie kilkadziesiąt tysięcy fanów, a tylko pewien ich procent kupił płytę? Dlaczego tak się dzieje? Czy nie potrafimy docenić trudu włożonego przez artystów w nagranie albumu? Mamy gdzieś ich pracę? Chcemy tylko bezmyślnie konsumować na zasadzie, skoro ktoś inny ściąga z netu to czemu ja mam kupować? Może choćby po to, że takie ściąganie plików z internetu, co już nie raz próbowałem udowodnić, jest po prostu nie fair w stosunku to twórców. Poza tym, nikt z osób kradnących muzykę z netu raczej nie kradnie komórek, torebek, książek ani innych rzeczy. Dlaczego więc przyzwalamy na kradzież muzyki? Skąd ten idiotyzm? Dlaczego władze państw nie potrafią jakoś skutecznie z tym procederem walczyć? Czy komuś się opłaca piractwo?

Coś energetycznego może tym razem. Bloc Party i ich najnowszy singiel "Flux". Ciekawa sprawa z tym zespołem. Pierwsza płytka była taka typowo brytyjska, lekko garażowa i gitarowa. Druga serwowała nam bardziej uspokojone i dopracowane rytmy, troszkę to wszystko było wyciszone, pojawiło się za to więcej elektroniki. "Flux" zaś to już otwarty flirt z elektroniką i muszę przyznać, że chłopakom wychodzi to jak najbardziej na zdrowie.

Brak komentarzy: