niedziela, 6 lipca 2008

Polactwo ty moje, pieprzę cię

Jakiś czas temu, przy okazji recenzowania drugiego wydania "Polactwa" Rafała A. Ziemkiewicza, tak zaczynałem swój tekst: " Polskie społeczeństwo jest bardzo zróżnicowane. Z jedne strony są osoby przedsiębiorcze, ambitne i będące czymkolwiek zainteresowane. Z drugiej zaś mamy taki zaścianek, który nie interesuje się ani kulturą, ani polityką, ani niczym innym, co nie dotyczy jego samego. Rafał A. Ziemkiewicz bardzo wprost mówi o tej zaściankowej grupie społecznej i nazywa ją polactwem. Czym jest polactwo? To ludzie, którzy żyją z wykorzystywania innych warstw, to pasożyty społeczne, ludzie zawistni, mało inteligentni - mówiąc delikatnie, podatni na demagogię i populizm. Polactwo nie posiada sprecyzowanych przekonań ani poglądów. Kocha tego, kto im w danej chwili więcej obieca."
I co? I to, że na księgarskich półkach pojawiło się już trzecie wydanie chyba najsłynniejszej publikacji Ziemkiewicza, a polactwo jak trwało, tak trwa. Nie zmienia się nic. Albo zmienia się tak niewiele, że trudno to zaobserwować. Ludzie, którzy niczym się nie interesowali, nadal niczym się nie interesują. Ci, którzy byli podatni na demagogię, są podatni nadal. Ci, którzy byli kulturalnymi ignorantami, są nimi nadal. Dlaczego? Dlaczego niektórzy nie mogą zacząć myśleć? Zastanawiać się? Czy to naprawdę jest takie trudne? Zbyt wiele osób czerpie informacje tylko z telewizji - miejmy nadzieję, że jeszcze chociaż w miarę rozumieją treść wieczornych wiadomości. Wtórny analfabetyzm. Dla mnie jest to rzecz wręcz niemożliwa do pojęcia. Jak można czytać i nic z tego nierozumieć? Jak bardzo trzeba się kulturalnie stoczyć, by doprowadzić się do takiego stanu? Jak można pozwolić na to, by być intelektualnym impotentem, któremu ktoś musi tłumaczyć, co jest dla niego dobre i jak ma postępować? Skąd takie zaściankowe podejście do polityki? "Brzydzę się polityką" - jak łatwo powiedzieć taki frazes. Tylko czemu nikt się nad tym nie zastanowi bardziej? Czy to nie my - społeczeństwo - mamy wpływ na to, kto zasiada w Parlamencie? Czy to nie ludzie powinni patrzeć politykom na ręce? Oceniać ich? A po czterech latach wystawiać cenzrukę? Gdyby tak poczuli ci nasi politycy, że cierpliwość ludzi się wyczerpuje, że społeczeństwo patrzy im na ręcę, to wiadomo, że postępowaliby inaczej - zakładając, że dysponowaliby choć elementarnym poziomem inteligencji. Tylko z drugiej strony nie można popaść w taką skrajność w jaką zdaje się popadać Platforma - że lubimy tych, tamtych też, tym robimy dobrze, tamtym też. Nie można przy podejmowaniu newralgicznie istotnych dla państwa decyzji kierować się zamiast dobrem państwa sondażami poparcia. Nie może być tak, że partia rządząca podejmuje tylko mało istotne decyzje, które nie narażą jej na jakiś spadek popularności. Oczywiście pozytywny wizerunek jest ważny - i tutaj nikt nie zaprzeczy, że Platforma ma świetnych specjalistów od PR. Tylko oczekiwałem od tej partii, głosując na nią w wyborach, czegoś więcej. Liczyłem, że przeprowadzą pewne reformy, zrealizują obietnice przedwyborcze. Jedyne z czego się cieszę, to fakt, że obecnie jest o wiele spokojniej w polityce niż za czasów pontyfikatu ojca Jarosława, chamusia w gumofilcach i wszechpolaka z wachlarzem powiedzonek wyczytanych z podręcznika Dmowskiego. Tylko, że ten sukces Platformy to bardziej w myśl hasła, że lepszy słaby kochanek niż mąż impotent - jak to ciekawie ujął jeden z naszych świetnych kabaretów. Metoda jechania po PiSie w tych wyborach się sprawdziła, zapewniła sukces. Jednak czy tylko to wystarczy przy kolejnych? Nie sądzę. Naprawdę nie sądzę. Tylko z drugiej strony co jeśli nie PO? Śmiesznie radykalne SLD pod rządami Napieralskiego? PiS z jego miłością do Instytutu Paranoi Nieuleczalnej? Może coś na gruzach Parti Demokratycznej jeszcze powstanie, ale wątpię, by PD miało szanse być realną konkurencją dla Platformy. Na razie jest jeszcze dużo czasu do wyborów. Niech się dzieje, co się ma dziać. Za jakiś czas pewnie będzie można wrócić do tematu, a tymczasem coś przyjemniejszego dla ucha, niż wypowiedzi polityków - Aimme Mann i jej kawałek "Freeway". Piosenka jest całkiem sympatyczna - taki lekko folkowy wokal, z elementami rocka przeplatanymi popowym brzmieniem. Z tym, że do muzyki takiej jak ta podchodzę w taki sposób, że doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że pewnie za miesiąc nawet nie będę już o tym utworze pamiętał, a nawet jeśli chodzi o ten album, to nie zapuszczam się dalej niż na singla. Nie warto. Ale kawałek jest na tyle w porządku, że słysząc go pierwszy raz w Trójce stwierdziłem, że ujdzie i odsłuchałem raz jeszcze na Youtube.

Brak komentarzy: