poniedziałek, 30 marca 2009

Że wiosna?

Jakoś już tak brak sił, by pisać jeszcze na blogu ostatnio u mnie. A wszystko przez dość intensywne udzielanie się poletku recenzji filmowych. Ale cóż, wiosna coraz wyraźniej dobija się przez zachmurzone niebo, więc nie można pozwolić, by i na tym blogu nie została przywitana wpisem, jakże radosnym oczywiście.
Jeśli chodzi o muzyczne spojrzenie na wiosnę, to mam nadzieję, że wreszcie pojawią się jakieś nowe dobre płyty, bo naprawdę od czasu styczniowych megapremier nic wartego uwagi się nie wydarzyło. Oczywiście świadomie pomijam tutaj kolejną płytę U2, która po zakatowaniu w stacjach radiowych nie skłoniła mnie do tego, bym się jej bliżej przyjrzał. Więc nadal na mojej playliście królują White Lies, Franz Ferdinand i White Lies. Swoją drogą ten ostatni zespół dopiero niedawno oficjalnie został wydany w Polsce. W edycji "polska cena", wcześniej bowiem oczywiście można było sobie kupić tę płytkę tylko w oryginalnej cenie, która rzeczywiście mogła stanowić cenę nieco zaporową.
Pamiętacie sprawę Krzysztofa Skowrońskiego? Okazało się, że sprawa nie jest taka jednoznaczna, jak można byłoby sądzić jeszcze jakiś czas temu. Zostały postawione mu zarzuty przestępstwa na tle finansowym. Ale jak dobrze wiadomo, dopóki mu się czegoś konkretnego nie udowodni jest winny. A pomijając aspekt ewentualnych przkrętów i tak podtrzymuję swoją opinię, że zrobił naprawdę cholernie dużo dobrego dla Trójki. Choć jak na przykład rozmawiałem ze znajomym, to usłyszałem - obok zuważenia plusów Skowrońskiego - że zrobił jedną złą rzecz - pozwolił odejść Niedźwiedzkiemu do innego radia. Cóż, mnie to aż tak strasznie nie zabolało, ale może dla tego, że jestem młodszym słuchaczem i dla mnie ważniejszymi dziennikarzami są na przykład Stelmach czy Metz.
Kolejna sprawa. Jeśli tylko przechodziliście dziś koło jakiegokolwiek kiosku, to musiały się wam rzucić w oczy pełne jady komentarze pod adresem Benhackera. Dopiero co pisałem o tego typu zachowaniach w poprzednim wpisie. Jak widać nic się nie zmienia. Odnośnie trenera naszej reprezentacji, to mam wrażenie, że po prostu niektózy ludzie czują się lepiej, gdy mogą po kimś jechać. Najlepiej byłoby, gdyby teraz zrezygnował, gdyby można było go do końca zjechać, oczernić, poużywać sobie po nim. Następnie można byłoby zacząć krytykować wybór nowego selekcjonera. Później, wybór składu reprezentacji. No i wreszcie za jakiś czas można byłoby pisać o tym, jaki to jest beznadziejny i że powinien jak najszybciej zrezygnować. A to Polska właśnie.
Żeby jednak nie było takie pesymistycznego narzekania, to zakończmy wpis jakąś pozytywną melodią. Wszystko po to, by wejść jakoś lepiej w wiosnę, by ta faktycznie przyniosła coś nowego. Więc "Summer wine" Ville'a Valo i zjawiskowej Natalii Avelon, która jest Polką tak swoją drogą. Aż się zdziwiłem, że ta piosenka ma już dwa lata. Strasznie szybko ten czas mija... a utwór wciąż tak samo przyjemny. Szczególnie w połączeniu z pięknym teledyskiem.

3 komentarze:

Adam pisze...

Teledysk faktycznie... piękny :)
Znasz może tytuł filmu, z którego pochodzą sceny wykorzystane w teledysku? Dawno go oglądałem i zupełnie zapomniałem jak się nazywał, a podobał mi się, warto byłoby go mieć w swojej biblioteczce.
Btw. można gdzieś wyśledzić twój wkład w recenzje filmowe?

Paweł_W pisze...

Oryginalny tytuł filmu to ""Das Wilde Leben". A co do recenzji to zajrzyj na www.stopklatka.pl i głównie dział DVD, choć kilka nowości kinowych też już recenzowałem, np: Vicky Cristina Barcelona, Slumdog i Kobiety pragną bardziej.

Adam pisze...

O, świetnie, dziękuję za tytuł filmu, nie mam pamięci do niemieckich słów ;-) .
Na stopklatkę chętnie zajrzę, dzięki za trop.