środa, 4 lutego 2009

Wcale nie taki tragiczny "Opór"

Czytając zapowiedzi tego filmu niewiele mogłem dowiedzieć się o czym tak naprawdę jest, ponieważ niektóre osoby skupiały się głównie na tym, z jak wielkim zakłamywaniem historii będziemy mieć tutaj do czynienia oraz z jak wielką antypolskością się tutaj spotkamy. Piszę specjalnie w czasie przyszłym, bo większość takich komentarzy pojawiała się jeszcze przed premierą filmu. Jak zwykle - w ciemno łatwo bezzasadnie krytykować. Gorzej później wykazać się konstruktywną krytyką. Czy "Opór" rzeczywiście jest takim skandalem jaki wieszczono? Oczywiście, że nie. Brak mu ambicji do tego.
Powyższe nie znaczy od razu, że film jest słaby. Jedyne co jest słabe, to znajomość historii przez producentów czy może też bardzo luźne podejście do niej. Największym problemem jest to, że twórcy skupiając się na historii braci Bielskich dostosowali ją do swoich potrzeb - z jednej strony coś dodali, z drugiej odjęli, tak żeby im wszystko układało się w jedną całość. Na przykład dodano sceny walk z Niemcami i to nie z jakimiś zwykłymi zagubionymi żołnierzami, z całymi batalionami wyposażonymi w czołgi. A przecież jak zgodnie twierdzą historycy coś takiego nigdy nie miało miejsca. Z drugiej strony twórcy pominęli nie do końca już takie dobre uczynki braci Bielskich. Nie ma tutaj bowiem ani słowa o napadach na polskie wsie, wymuszanie żywności od polskich chłopów. Rozochoconych fanatyków spod znaku instytucji zajmującej się podobno naszą pamięcią narodową pragnę bardzo szybko uprzedzić, że wymowy antypolskiej tu nie ma. W ogóle. I to dosłownie. Bo o Polsce nie mówi się tu nic. Jest to wręcz śmieszne. Szczególnie, gdy jakiś chłop mówi, że czuje się Białorusinem, której wtedy nie było jeszcze na mapie, a nie Polakiem. Z tego co się orientuję to uświadomienie chłopów wtedy ograniczało się do powiedzenia, że jest "tutejszy". Cóż, gdy mamy wymowę antypolską jest źle, gdy w ogóle o nas nie mówią, też jest źle. Już niewiadomo, który wariant gorszy.
Zostawiając te rozważania należy powiedzieć, że "Opór" opowiada historię braci Bielskich, którzy według różnych źródeł uratowali około 1000-1200 Żydów. Nie jest to zbyt znana historia i w sumie, mimo tych licznych przekłamań w filmie, generalnie uważam, że dobrze zrobiono sięgając po nią. Poprzez "Opór" i historię partyzanckiej walki w odstępach Puszczy Nalibockiej udało się pokazać kilka całkiem ciekawych spraw. Na przykład zaprzeczono temu, że Żydzi nigdy nie walczyli w czasie II wojny światowej.
"Opór" Edwarda Zwicka nie jest spójny fabularnie. Sądzę jednak, że było to działanie celowe i nie chodziło tutaj o ukazanie jednej spójnej opowieści lecz o ukazanie w różnych scenach życia w leśnym obozie. A nie było to proste życie. Zaczęło się wszystko jednak bardzo skromnie. Bracia Bielscy po zamordowaniu ich rodziców uciekają do lasu. Tam do nich przyłączają się inne osoby, które przeżyły nazistowski pogrom. Razem, chcąc niechcąc, postanawiają stworzyć obóz i spróbować przetrwać w tych trudnych warunkach. Na czele grupy staje Tawje Bielski, w którego rolę wcielił się Daniel Craig. Warto zaznaczyć, że nie jest on tutaj typowym przywódcą, który kreuje się na wielkiego bohatera. Jest to człowiek targany wątpliwościami, zwątpieniami, problemami. Nie da się jednak przy tym wszystkim odrzucić wrażenia, że takie trochę sztampowe to się już ostatnio zrobiło. Targany wątpliwościami bohater, a do tego buntujący się przeciwko nie mu brat. Zakochana w nim kobieta. No i jeszcze ten zły w obozie, który w momencie choroby Tawje będzie próbował przejąć władzę nad ocalonymi.
Ciekawy jest wątek Zusa Bielskiego, który po kłótni z Tawje odchodzi z obozu i postanawia przyłączyć się do Armii Czerwonych. Tym, co wysuwa się na pierwszy plan w tym wątku jest zakłamanie ideologiczne komunistów. Niesione na sztandarch hasła równości nie mają żadnego pokrycia w rzeczywistości. Okazuje się, że komuniści są takimi samymi antysemitami jak naziści. Traktują grupę Bielskiego jako mięso armatnie i generalnie jako żołnierzy drugiej kategorii.
"Opór" nie miał być zwykłą "strzelanką" z okresu drugiej wojny światowej. Jednak trudno przychylić mi się do tego zdania. Poza kilkoma zapadającymi w pamięć scenami nie ma tutaj niczego niezwykłego. Te sceny to na przykład pomoc w ucieczce z getta czy lincz na niemieckim żołnierzu. Jest to po prostu całkiem dobre kino wojenne ukazujące nieznaną szerzej do tej pory historię.
Podsumowując, "Opór" nie jest filmem złym. Nie jest to jednak kino, którego nie można opuścić. Takie 6, może 6,5/10. Obejrzeć można, ale nic poza tym.

Klaxons - "Golden Skans":

1 komentarz:

Adam pisze...

No i lipa panie pawle, lipa. Odwołali mi festiwal (drugi z rzędu na który miałem jechać), przez co nie pojawię się w katowicach we wcześniej wspomnianym terminie. Żałuję.